środa, 18 maja 2016

#19 Kochając Pana Danielsa Brittainy C. Cheery

 Przewijał się ten tytuł nie raz na Instagramie i blogach, ale nie byłam pewna, czy chcę sięgnąć po tę książkę. Po przeczytaniu Art & Soul (recenzja -> klik) stwierdziłam, że muszę poznać pana Danielsa. 

"Dotykaj, będąc nieobecną. Odchodź, będąc blisko."

 Świat Ashlyn wywrócił się do góry nogami. Zmarła jej siostra bliźniaczka - Gabby. Co może być gorszego niż stracenie swojej najlepszej przyjaciółki i lepszej części siebie? Otóż matka, która nie może poradzić sobie z widokiem swojej córki i odsyła ją do ojca, który jest jak obca osoba, bo od wielu lat się nie interesował swoimi dziećmi. 

" - Nie sądzisz, że to żałosne palić na schodach kościoła? - Henry strzepnął popiół z papierosa i powiedział:
- No tak, ale widząc, że świat postanowił pozbyć się jednej z moich córek, myślę, że mogę sobie zapalić na tych schodach i powiedzieć: "Wal się świecie". Cóż, przynajmniej dzisiaj."  

W pociągu z Chicago do Wisconsin Ash napotyka piękne niebieskie oczy chłopczyznopaka. Widzi w nich porozumienie, coś, co przyciąga jak magnes. Nie zna imienia mężczyzny, ale pozwala się zaprosić do baru. Okazuje się, że chłopczyznopak śpiewa, a jego zespół nazywa się "Misja Romea", a teksty inspirowane są twórczością Szekspira. (Ashlyn kocha książki tego autora.) Z okładki płyty dowiaduje się jak ma na imię osoba z zapierającymi dech w piersi oczami - Daniel Daniels. (Dobrze, że nie Jack.) Spędzają wspólnie wieczór. Porozumiewają się jak dwie odnalezione dusze, które szukały się wieczność. Jednak z pierwszym dniem w szkole wszystko się komplikuje... 

 "Na zawsze zapamiętaj pierwsze spotkanie naszych spojrzeń,
A ja przysięgam twemu sercu, że to zupełnie wystarczy."

Dwie naznaczone dusze, rozumiejące się w sposób nadnaturalny, czy dany jest im happy end

Brittainy stworzyła historię o miłości, pięknej i czystej, jednak nacechowała ją cierpieniem i bólem. Pokazała jak ciężko jest uporać się ze śmiercią. Co odczuwa osoba, której wydaje się, że jest niepełna po stracie. 

"Istniały dwa sposoby przeżywania żałoby. Niektórzy otwierali swoje serce na świat, nie biorąc niczego za pewnik, przeżywając każdy dzień pełnią życia. Były tez osoby, które zamykały się w sobie, egzystowały we własnym świcie, niezdolne z nikim nawiązać relacji."

Główna bohaterka mieszka z ojcem, który ma żonę, a ona dwójkę dzieci - Hailey i Rayana. To dwie tak dobrze wykreowane postaci drugoplanowe! Uwielbiam Ryana i jego żart to tak barwna, skomplikowana i inteligentna postać.

 "Był najmilszym chłopakiem, jakie znałam. Szkoda, że ci mili musieli cierpieć, bo - jak wiadomo - ich serca bolą najbardziej."

 Autorka stworzyła powieść o miłośći, ale też stracie, akceptacji, tolerancji, tajemnicach i poszukiwaniu własnej osobowości. 
Jak uporać się z tak wieloma stratami - może to mały przewodnik jak odbudować swoje życie? 

"Wydawało mi się, że samotność jest chorobą. Zakaźną, wstrętną infekcją, która powoli zakrada się do organizmu i przejmuje nad nim kontrolę, nawet gdy z całych sił starasz się z nią walczyć." 


 Ciężki temat jakim jest śmierć pojawia się często w książkach dla młodzieży. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak to jest żyć bez najbliższej mi osoby, ale gdzieś w głębi utożsamiam się z Ashlyn i innymi bohaterami. Ciężko jest zostawić przeszłosć za sobą i iść w teraźniejszość będąc otwartym na przyszłość, ale może każdy ma szansę? 

Przekonaj się! 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz