wtorek, 20 września 2016

#39 Crashed. W zderzeniu z miłością - K. Bromberg


Zapewne już przyzwyczailiście się do drastycznych zakończeń książek K. Bromberg. Nie chcielibyście widzieć mojej rozdziawionej buzi, kiedy strony Fueled. Napędzani pożądaniem dobiegały końca. Byłam wtedy na wakacjach i dziękowałam wszystkim dookoła, że byłam na tyle mądra, iż wzięłam ze sobą Crashed. W zderzeniu z miłością, bo jestem pewna, że bym zwariowała czekając na powrót do domu i możliwość sięgnięcia po książkę. 

Autorka nas nie oszczędza i daje ogromne dawki adrenaliny w trakcie czytania. Bolid jeszcze nie zdobył flagi z szachownicą, a rollercoaster nadal pędzi po torach i to z zawrotną prędkością. Pomyśleć, że miałam nadzieję, iż autorka nas oszczędzi przy ostatniej części. Nic bardziej mylnego, dolewała oliwy do ognia z każdą stroną. Zastanawiałam się czy Coltonowi w końcu znudzi się odpychanie Rylee i dotrze do niego, że nie ucieknie przed uczuciem. Na jego szczęście, bądź nieszczęście, zderzył się z miłością, w sumie to wyleciał na czołowe zderzenie z nią.

 "Nie odpychaj mnie, bo odepchnę cię dziesięć razy mocniej."

W Crashed Rylee imponowała mi ze strony na stronę swoją siłą i oddaniem ukochanemu. Po zdarzeniach z poprzedniego tomu ich życie i to, co tak mozolnie budowali, legło jak domek z kart. Wszystko trzeba zaczynać od początku. Myślę, że mało kobiet miałoby w sobie tyle siły i odwagi by poskromić takiego mężczyznę, jakim jest Colton. Przede wszystkim mało kto miałby tyle cierpliwości, aby na każdym kroku udowadniać komuś, że jest wart miłości. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że powiedzenie tych dwóch magicznych słów „kocham cię”, może sprawiać komuś taki ból. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co może czuć mężczyzna, w którym nadal drzemie skrzywdzony chłopiec.

 "Bo gdy masz do czynienia z czymś najważniejszym na świcie, zaakceptujesz cokolwiek, żeby to zatrzymać."

Mam wrażenie, że Crashed mogę porównać do lawiny. Dosłownie. Lawina zdarzeń, informacji, zwrotów akcji. Czułam się czasami przysypana śniegiem i brakowało mi tchu, aby spojrzeć na kolejną stronę, bo nie miałam już siły przyswajać nowych sytuacji będących jak cios prosto w serce. Śmiałam się przez łzy, płakałam jak małe dziecko i miałam nie raz rozdziawioną z zaskoczenia buzię. Myślę, że pani Bromberg jest mistrzynią odwracania uwagi czytelnika, aby za chwilę przysypać go kolejną warstwą śniegu, bo za głośno wciągnął powietrze i lawina znów ruszyła.

"Niech mnie szlag, jeśli życie nie jest ciągiem chwil. Niektóre są nieoczekiwane. Większość nie. Ale rzadko które są nieistotne."

Zakończenie tak burzliwego związku i historii, która nigdy nie powinna się kończyć powala na kolana. Wszystko jest tak przemyślane, że nie mam słów, które wyraziłyby to, co chciałabym Wam przekazać. Czasami mam wrażenie, że moje recenzje powinny się składać ze screenów rozmów z Kasią. Popłakalibyście się ze śmiechu z moich reakcji. Na szczęście Kasia już na tyle dobrze mnie zna, że nie robi to na niej najmniejszego wrażenia.

 "Uznacie mnie za mięczaka, ale przysięgam, że ona jest jedynym powietrzem, jakie przyjmują moje płuca."

Autorka na deser przygotowała nam na szczęście książkę Raced. Ścigany uczuciem, jako dopełnienie trylogii, której recenzji możecie się spodziewać niebawem. Jednak wkrótce będę miała dla Was coś specjalnego. Przede wszystkim dla osób, które mają już lekturę całej historii Rylee i Coltona za sobą. Myślę, że spodoba Wam się mój pomysł, jednak musicie na niego jeszcze chwilę cierpliwie poczekać. 


Za egzemplarz recenzencki dziękuję:

 PLAYLISTA Z Crashed: KLIK!


5 komentarzy:

  1. Kurde no nie lubię romansideł, ale kusisz kusisz...Może jednak się skuszę? Tym bardziej, że z Twoich opinii wnioskuję, że każda kolejna część jest tak samo dobra, co jest niestety nieczęstym zjawiskiem ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda kolejna jest nawet lepsza od poprzedniej. Autorka stworzyła coś na prawdę dobrego. A szkoda, że większość nie chce się dać porwać. :(

      Usuń
  2. Fabuła wydaje się ciekawa ale okładka do mnie nie przemawia jakbym taką do domu przyniosła i mama by zobaczyła to już wyobrażam sobie komentarze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpuszczę sobie. Jak na razie omijam romanse wielkim łukiem :)
    Śliczne zdjęcia :)

    Pozdrawiam!
    https://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale kusisz... Romansów nie lubię, całkiem możliwe, że wielki wpływ ma na to cykl Pani James... Możliwe jednak, że na tą serię się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń