Cześć kochani!
Rok
2016 właśnie dobiega końca. Był to bardzo intensywny rok, jak dla mnie. Nie
spodziewałam się, że tyle się będzie działo, ale jedno wiem na pewno, – kto nie
ryzykuje ten nie zyskuje. Więc to będzie mi towarzyszyć w nowym roku! A dziś
mam dla Was recenzję książki, która zawładnęła moim sercem pod koniec roku.
„- Mujer, nawet byś nie wiedziała, co zrobić z całym tym testosteronem. […]
- Jesteś obrzydliwy.
- a gdybym powiedział, że byłaby z nas dobrana para?
- To bym powiedziała, że jesteś idiotą.”
Mam
na myśli książkę Idealna chemia autorstwa
Simone Elkeles, książkę pożyczyła mi Zuza z bloga i kanału Kulturalna szafa.
Nie wiedziałam, że tak bardzo chcę przeczytać tę książkę, dopóty dopóki Zuza
nie dała mi jej na ostatnim naszym spotkaniu. Zaczęłam ją czytać, choć czeka na
mnie jeszcze jedna książka, której recenzję powinniście już dawno przeczytać,
ale jakoś mi z nią nie po drodze. Jednak Idealna
chemia mówiła do mnie, że mam ją przeczytać, natychmiast. Więc uległam i
ach… zakochałam się. Zuza dobrze wie, czego mi było trzeba. Książka została
wydana w 2013 roku, a napisana w 2009, okrzyknięta jedną z najlepszych powieści o miłości wszech czasów. Ciekawiło mnie,
co w niej może być innego niż w książkach, które czytałam dotychczas. Niby nic,
niby jest przewidywalna, a jednak zakrada się w zakamarki serca i tam
pozostaje.
„- Miłość od nienawiści dzieli jeden krok. Może mylisz te dwie rzeczy.
odsuwam się od niego.
- Nie liczyłabym na to.
- a ja owszem.”
Brittany
Ellis dziewczyna idealna. Blond włosy, niebieskie oczy, szczupła sylwetka i
mnóstwo innych kobiecych atutów. Pochodzi z bogatej rodziny, z północnej części
Chicago. Jej chłopak jest kapitanem drużyny futbolowej, a ona sama jest
kapitanem drużyny cheerleaderek. Jednak jej życie i ona sama tylko z pozoru są
idealne. Britt ma swoje zmartwienia i nic nie jest wcale idealnie. Ona chce,
aby wszyscy myśleli, że jest dobrze. Nie dopuszcza zbyt blisko swoich
przyjaciół. O jej małym sekrecie wie tylko przyjaciółka Sierra i chłopak Collin.
Problem zaczyna się od pierwszych zajęć chemii w klasie maturalnej.
Nauczycielka, pani Peterson wymyśliła sobie, że uczniowie będą siedzieć w
kolejności alfabetycznej. A Britt trafił się uczeń, którego samo imię napawa ją
strachem.
„- Dobra, ale gdzie jedziemy? Nie chcę cię martwić, ale ostatnie zabudowania minęliśmy jakieś pięć kilometrów wcześniej. Nie wysiądę z samochodu, alex. Możesz handlować narkotykami beze mnie.
- Jeśli miałem jakiekolwiek wątpliwości, czy jesteś prawdziwą blondynką, to niniejszym je rozwiałaś – mówi. – Bo oczywiście zabrałbym cię ze sobą, żeby handlować narkotykami. Wysiadaj.
- Podaj mi jeden sensowny powód, czemu mam to zrobić?
- Bo jeśli nie, to sam cię wywlokę. Uwierz mi na słowo, mujer.”
Alejandro
Fuentes chłopak, któremu do idealnego życia bardzo daleko. Chłopak jest
członkiem gangu o nazwie Latynoska Krew. Został zwerbowany do niego po śmierci
jego ojca. Musi być jednym z nich ze względu na bezpieczeństwo swojej rodziny.
Otacza się aurą złego i bezwzględnego gościa. Jednak gdzieś w środku nie chce
się godzić na taki los, problem polega na tym, że nie może się do tego
przyznać. A może jest osoba, która zmieni coś w jego życiu?
Historia
przedstawiona przez autorkę ma przede wszystkim pokazywać podział, jaki ma
miejsce w Stanach Zjednoczonych w jednym mieście, jakim jest Chicago. Alex jest
meksykaninem, a Britt śnieżynką, czyli
jest biała. Alex mieszka po południowej części miasta, a Brittany po północnej.
Dzieciaki z tych dwóch różnych światów nie rozmawiają ze sobą, są pomiędzy nimi
ogromne różnice. Jednak pomiędzy tą dwójką jest jakaś konkretna chemia i nie
tylko ta, w piątki, na zajęciach.
„Jesteśmy aktorami. Udajemy ludzi, za których chcemy być brani.”
Jak
wspomniałam Alejandro jest meksykaninem, co jest ogromnie widoczne w książce
nie tylko przez jego smolisto-czarne oczy i włosy, ale dzięki jego hiszpańskim
wstawkom w wypowiedziach. To jest tak urocze i ciekawe, że mam ochotę pouczyć
się hiszpańskiego, żeby móc, kiedyś dogadać się z takim przystojniakiem.
Możecie
myśleć, że ta historia jest przewidywalna i taka sama jak inne. Jednak
bohaterowie są tak barwni i dobrze zarysowani, że nie da się ich nie lubić.
Przekomarzanie się pomiędzy tą dwójką jest tak charakterystyczne, że zapada w pamięć.
Jak to się mówi miłość od nienawiści dzieli cienka linia.
„Kochać kogoś znaczy stracić kawałek siebie.”
Chciałabym,
aby ta książka miała dodruk albo, żeby inne wydawnictwo wzięło ją w swoje ręce.
Jest ciekawa, inna, charyzmatyczna i przede wszystkim ma prawdziwych bohaterów.
Nie jest przesłodzona. Jest idealnie wyważona i ma w sobie to magiczne coś, co daje książce wysokie stanowisko
w serduchu.
Gorąco
polecam i jeśli będziecie mieć możliwość przeczytana tej książki nie wahajcie
się tylko czytajcie!
TAK TAK TAK i jeszcze raz: TAK. Cieszę się, że powieść przypadła Ci do gustu tak jak mi i po prostu - sięgaj po kolejną część :D
OdpowiedzUsuńZapisałam tytuł :)
OdpowiedzUsuńNie korci mnie do tej tematyki książek. Mimo, że kocham wszystko, co hiszpańskie, a Meksykanie są hmm tacy uroczy. Już bardziej zachęcają mnie cytaty, które idealnie udało Ci się znaleźć. Numerem 1 jest według mnie ostatni cytat.
OdpowiedzUsuńPozdrówka! :*
http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/
Cytaty to moje uzależnienie, więc miło mi, że je doceniłaś i do Ciebie trafiły! <3
UsuńBrzmi zachęcająco :) muszę dopisać tę pozycję do listy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, camilleshade :)
camilleshade-books.blogspot.com
Natrafiłam na ciebie dzięki Instagramowi, później wpadłam na twój kanał, a teraz jestem tutaj :) Już widzę, że mamy podobny gust czytelniczy :D
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi zachęcająco. Jest w moim klimacie, więc z chęcią się skuszę.
A hiszpański to piękny język! Uczę się go w szkole, więc myślę, że zrozumiem te wstawki.
Pozdrawiam, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/
cieszy mnie to, że mamy wspólny gust, a przede wszystkim, że trafiłaś, aż tutaj! <3
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń