Louisa
Clark ma dwadzieścia sześć lat, tę samą pracę od sześciu lat, kochającą rodzinę
i chłopaka, z którym jest szczęśliwa. Pewnego dnia traci pracę i od tego
momentu jej życie zaczyna się przestawiać o sto osiemdziesiąt stopni. Lou
dostaje nową posadę na pół roku. Pozornie jej zadaniem jest opieka nad
trzydziestopięcioletnim Willem Traynorem, który ma porażenie czterokończynowe
i od dwóch lat siedzi na wózku. Clark jest jego opiekunką, przy czym jeszcze
sprząta, gotuje oraz dba o podstawowe lekarstwa, jakie ma przyjmować Will.
Przede wszystkim ma dotrzymywać mu towarzystwa, co okazuje się nie lada
wyzwaniem, ponieważ jej podopieczny nie należy do osób o łatwym charakterze.
Traynor potrafi być sarkastyczny, wredny i mówi wszystko, co myśli, nie
zważając na uczucia innych.
Louisa
pewnego dnia w pracy słyszy coś, czego nie powinna usłyszeć i od tej pory jej
zadaniem staje się, aby Will nauczył się czerpać jak najwięcej z życia, a
przede wszystkim, aby CHCIAŁ żyć. Czy Lou się uda? Przekonaj się!
"Kiedy wpada się po uszy w zupełnie nowe życie - albo zostaje się wepchniętym do cudzego, tak że równie dobrze można by stać, przyciskać twarz do okna mieszkania tego człowiek - człowiek musi się na nowo zastanowić nad tym, kim jest. Albo jak widzą go inni."
Książka
okrzyknięta "najpiękniejszą historią miłosną ostatnich lat".
Instagram, blogosfera i booktube, aż szalał od tej pozycji. Czytałam, że
mnóstwo osób nie może się po niej pozbierać, mają tak zwanego kaca książkowego.
"Co to za historia i o co tyle krzyku?" - Zadawałam sobie takie
pytanie, więc musiałam się sama przekonać, co w trawie piszczy.
Dowiedziałam
się... I nie mam dla Was dobrych wiadomości, otóż historia sama w sobie ma coś
ciekawego, ale nie podobała mi się. Sposób narracji Lou był dziwny, męczyłam
się przez to strasznie. Czułam się jakbym była gdzieś obok tej historii, nie
żyłam nią. Jojo nie wciągnęła mnie w świat Willa i Lou, tak jak się
spodziewałam, że będzie. Ważne momenty, (według mnie), były opisywane zdawkowo,
bez szczegółów, chodzi mi o emocje, a nie o to, jakie ktoś miał buty albo kolor
koszulki polo...
Jedynym
plusem były dialogi Lou i Willa, bądź w domu Clarków, były śmieszne, dobrze
dopracowane, ale było ich maaaaało i przede wszystkim są krótkie.
Wierzę,
że będzie z tej książki dobry film, myślę, że lepszy niż sama książka. Pewnie
dla mnie lepszy, bo książka mnie totalnie nie porwała.
Wyciągnęłam z niej dwie rzeczy, mianowicie: większą wrażliwość na osoby niepełnosprawne. Oni wcale nie muszą być i nie są gorsi od ludzi w pełni sprawnych. Nie powinniśmy się bać z nimi rozmawiać, a przede wszystkim winniśmy ich słuchać i egzekwować ich prośby. Drugą sprawą jest szacunek dla ludzkiego życia. Ludzie nie powinni stać w miejscu, ani się zatrzymywać, trzeba przeć naprzód, by nigdy niczego nie żałować i mieć wspaniałe wspomnienia.
"Za nic nie mogę pojąć, jak możesz być zadowolona z takiego małego życia. Życia, które nie sięga dalej niż pięć mil od twojego domu, w którym nie ma nikogo, kto kiedykolwiek cię zaskoczy albo sprowokuje, albo pokaże ci coś, od czego zakręci ci się w głowie i nie będziesz mogła zasnąć w nocy."
Nie chcę Was zniechęcać do lektury. To moja i tylko moja, subiektywna opinia tej książki. Przekonajcie się sami, czym jest ten światowy fenomen. Może Wy znajdziecie w niej coś, czego ja nie mogłam się dopatrzeć, a może stwierdzicie tak jak ja, że jest przereklamowana.
SOUNDTRACK do "Zanim się pojawiłeś" klik
Czytałeś? Napisz proszę w komentarzu swoją opinię, bądź zostaw link do swojej recenzji. :)
Ja akurat ta ksiazke pokochałam (może to dlatego, że sama jestem niepełnosprawna i wiem co czuł Will). Ale ile ludzi tyle opinii. Masz prawo do własnego zdania.
OdpowiedzUsuńRozumiem jego decyzję i w żaden sposób jej nie neguję. Bardziej chodzi mi o Lou, denerwowała mnie, ale tak jak wspomniałam wyżej, to moja i tylko moja opinia.
UsuńTo teraz mam straszną zagwozdkę, bo zastanawiałam się nad jej kupnem, licząc na wzruszającą, porywającą historię, tymczasem z twoich słów wynika, że wcale nie jest tak kolorowo :/ Film na pewno będzie wspaniały, bo to w końcu Sam Claflin i Emilia Clarke, a sam zwiastun był bardzo poruszający i piękny. Nad książką jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Geek Girl - zapraszam do swojej recenzji - może jednak dasz się przekonać. Ta książka, moim zdaniem, to jednak coś więcej niż kolejna historia o miłości i naprawdę uważam, że warto poświęcić jej czas.
Usuńhttp://ogryzki.blox.pl/2016/05/nbspnbspnbspnbspnbsp-Osoby-ktore-nie-czytaja.html
Mnie wzruszył bardziej zwiastun niż sama książka, jeśli mowa o wzruszeniu. Jednak może dasz jej szansę i dostrzeżesz coś czego ja niestety nie zauważyłam :)
UsuńUwielbiam czytać recenzje do książek, które sama zrecenzowałam. Fajnie jest móc poznać zdanie innych :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zachwycona książką, ale uważam, że to nie miłość, ale przemiany w głównych bohaterów mają większe znaczenie dla fabuły. Co do wypowiedzi, że ktoś nie może się po niej pozbierać - ja tak nie miałam. Doceniam jednak emocje, których doświadczyłam podczas czytania i polecam "Zanim się pojawiłeś"
http://ogryzki.blox.pl/2016/05/nbspnbspnbspnbspnbsp-Osoby-ktore-nie-czytaja.html
Ja też to uwielbiam! :) Zdecydowanie w tej książce nie chodzi o miłość. Jest w niej coś poruszającego, ale mnie cały ogół strasznie męczył. :(
UsuńCzytałam i mnie ta książka nudziła.
OdpowiedzUsuńAle po filmie sporo się spodziewam.
Vandrer zgadza się co do braku romansu w tej książce. Znaczy sam romans jest tu jedynie napędem rozwoju bohaterów, ale nie jest najważniejszy, dlatego wiele osób może się zawieść jeśli liczy na love story. Sowa ceni sobie jednak tę książkę, właśnie za trudne tematy, które porusza. Dlatego zaprasza do swojej recenzji: http://www.vandreruggle.pl/2016/06/zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, więc się nie wypowiem na jej temat, ale bardzo sobie cenię takie recenzje jak Twoja, ponieważ dzięki Tobiew wiem, czego mniej więcej mogę się spodziewać po "Zanim się pojawiłeś". Ale i tak mam cichą nadzieję, ze książka przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuń